Zanim napisze cos o Samui musze sie podzielic wrazeniami z podrozy na ta ciekawa wyspe.
Z Bangkoku przejechalismy do Surat Thani (a dokladnie do miasteczka na polnoc od ST) autobusem, zajelo nam to ok. 8.5h. Autobus byl klasy VIP :) co oznacza klime ustawiona 15'C i mega glosny video film akcji z tajskim dubbingiem... Ale na szczescie byl kocyk na pokladzie i sporo miejsca na nogi.
Ciekawym urozmaiceniem podrozy byl 'lunch stop' czyli przystanek po srodku niczego z kibelkiem w stylu tajskim, w ktorym Honey wzdrygala sie na widok karaluchow gigantow ku uciesze Tajek :)
Zatrzymuja sie tu autobusy rejsowe wiec woko bylo sporo Tajow i wszyscy wcinali jakies lokalne dania i jak sie okazalo i mnie udalo sie poznac te smakolyki :)
A byla to zupa ryzowa - choc wg mnie woda z ryzem bez absolutnie zadnych przypraw do ktorej mozna bylo nabieraz ze wspolnych miseczek: suszone rybki, morele, jako, cos zielonego i cos brazowego :)
Dalem rade tylko kilka lyzek ale za to poznalem dwie przemile Tajki, z ktorymi ucialem sobie mila pogawedke. Z jedna z nich pogadalem jeszcze na promie - pracuje w BKK, a pochodzi z Samui, od roku nie byla na wyspie i wlasnie wraca do domu. Pytala jak jest w Polsce a jak w Tajlandii - problemy te same :))
Dtoga promem zajela ok. 2h a na Samui wzielismy taxi za jedyne 100bath :( i udalismy sie do zatoki Lamai.
Tu zabookowany przez net ostatniego dnia w BKK okazal sie porazka :) i juz po jednej nocy wyruszylismy na polnoc wyspy gdzie w milszym juz domku spedzilismy kolejny dzien.
Co robilismy na Samui: objechalismy cala wyspe skuterem (w tym smignelismy przez zastrzezona 'military area' - straznik ogladal serial :), plazowalismy, podziwialismy widoki, poznawalismy knajpki.
Pisze te slowa juz z 10x ladniejszej wysepki Koh Tao :-)